~Leia~
Co
mu się stało? Mój własny syn, mój kochany Ben… Czemu to zrobił?! To nie jest
droga Jedi!
Po
całym incydencie podbiegłam do Watsona. Chłopak leżał na plecach i łapał
łapczywie powietrze. Jego twarz wciąż była sina, a ciało leżało bez siły. Oczy miał czerwone, a wszystkie jego mięśnie
drżały. Patrzył się pusto w sufit i wyglądał, jakby bił się z myślami.
Podeszłam
do niego i delikatnie wsunęłam moją dłoń w jego. Spojrzał na mnie, a na jego
twarz wstąpił delikatny uśmiech.
–
Synku, co ci jest… – podeszłam do niego i delikatnie pogłaskałam jego dojrzałą
twarz. On natomiast złapał mnie za lewą rękę.
–
Już nic. Lepiej się martwmy Benem… – Chłopak podniósł się i rozejrzał wkoło. –
Gdzie on jest?
–
Watson, nie wiem…
–
Idź go poszukać, mamo! Nie znasz jego? Kto wie, co może teraz robić!
–
A co z tobą? – Czułam, że moje oczy robią się czerwone. Po chwili po policzku
spłynęła mi samotna łza.
–
Nie martw się. Zaraz dojdę do siebie. Poza tym zaraz wróci moja mistrzyni. –
Mój syn emanował optymizmem i pozytywną energią. A co z moim drugim dzieckiem?
Uścisnęłam
rękę chłopaka i wybiegłam z Sali. Rozejrzałam się wkoło. Długie i ciemne
korytarze podziemnej części Temple II zdawały się robić mi na złość. Ciągnęły
się w nieskończoność.
Skręciłam
w właściwy i pędem ruszyłam w kierunku wyjścia. No bo gdzie niby miał pobiec
Ben? Znając go chce uciec od wszystkich i zamknąć się w sobie.
Ale
taki jego charakter. Trzeba się z tym pogodzić.
Dotarłam
w końcu do głównego wyjścia. Rozejrzałam się. Wkoło nie było nic prócz fontann,
ogrodów i alejek Temple II. Bena nie było nigdzie widać.
Musiałam go znaleźć. Skupiłam się i uspokoiłam. Moc, jej
najgłębsze tajniki pozwolą mi wyczuć obecność syna. Po chwili instynkt nakazał mi biec przed
siebie. Miałam zamknięte oczy, prowadziła mnie jedynie Moc.
Wreszcie
dotarłam do celu. Gdy otworzyłam oczy ujrzałam spiżarnię. Była to domowa
komórka, w której Han przechowywał swoje urządzenia, narzędzia i tym podobne.
Blada
smuga światła wpadła do środka. Skrzypiące drzwi zamknęły się cicho. Ruszyłam
przed siebie. Widoczność była bardzo słaba, a moje kroki niosły się echem po
całej spiżarni. Wokół mnie tańczył gruby kurz. Czemu akurat tu znalazł się mój
syn?
–
Ben?
Cisza.
Echo lekko odbijało się od ścian, co czyniło zwykłą, domową piwnicę upiornym
miejscem.
Jednak
nagle usłyszałam dźwięk. Cichy szloch, dobiegający z najciemniejszego zakamarka
komórki.
–
Synku… – Podeszłam do niego i chwyciłam jego ręce. Były zimne i suche.
–
Mamo… Idź, proszę…
–
Ben, nie płacz. Wiem, że zrobiłeś to w determinacji. – Przytuliłam się do syna.
Był bardzo trudnym człowiekiem. Ale musiałam
zaakceptować go takim, jakim jest. To właśnie prawdziwa matczyna miłość.
Wszystko mu wybaczę.
–
Bez względu na to, co zrobisz – głos mi się załamał, a po policzku spłynęła samotna
łza – Ja zawsze będę przy tobie. Zawsze będę cię kochać tak samo, jak twoje
rodzeństwo. Rozumiesz, Ben? ZAWSZE BĘDĘ PRZY TOBIE. – Rozpłakałam się na dobre, ale chłopak opiekuńczo przytulił mnie i pogłaskał po głowie.
–
Zawsze tak było, mamo. Tylko ty mnie rozumiałaś. Tylko ty. Każdy inny udawał, że wszystko jest w
porządku, że mnie lubi, a następnego dnia obgadywał za plecami. Ty jedna
kochasz mnie najbardziej. Bardziej niż wszyscy inni razem wzięci. – Dolna warga
Bena zadrżała. Mówił wszystko z okropną determinacją. Jego słowa napawały mnie
strachem.
–
Ale kochanie, ojciec i rodzeństwo też cię kochają. Nawet nie wiesz jak!
–
To czemu tego nie czuję?! – wykrzyczał. – Nikt mi tego nie pokazuje! I dla
tego… - urwał i wziął kilka głębokich wdechów. – Dlatego… Jak przyjdzie co do
czego, to zawsze ci pomogę. Tylko tobie.
Bo…
–
Cii… Wszystko będzie dobrze. Nic nam się nie stanie. Po prostu teraz musisz to
odkręcić. Ale wierzę w ciebie. – Znów go przytuliłam. – Wiesz, każde z moich
dzieci jest wyjątkowe. Cherry ma anielskie serce i wielką cierpliwość. Poświęca
się dla rodziny i przyjaciół. Andy jest niezwykle oddana i waleczna. Jest także
nieprzeciętnie odważna i ma poczucie humoru. Watson jest porządny i stanowczy.
Ma dar mądrości i nie panikuje. Umie myśleć racjonalnie. A ty, Ben, wiesz, jaki
masz dar?
Jego
posępne spojrzenie spotkało się z moim.
–
Jesteś bardzo ambitny, dążysz do celu. A jeśli się do czegoś przywiążesz –
dałam mu znak, że chodzi o mnie – Potrafisz to kochać jak nikt inny, choćby
nawet zginąć w obronie. Kogoś mi przypominasz.
–
Chyba nie ojca – zaśmiał się sucho.
–
Przypominasz Anakina Skywalkera, mojego ojca. Wybrańca Mocy, najpotężniejszego
człowieka w dziejach. On też był ambitny, kochający, nieprzewidywalny. Też
bardzo kochał swoją matkę.
–
Przecież nie znałaś ojca. – zauważył.
–
Nie znałam ojca, ale matkę tak. Padme Amidala, jedna z najpiękniejszych kobiet
w ówczesnym świecie i zarazem jedna z najmądrzejszych. Była królową Naboo,
dopóki nie została awansowana na senatora. – wpatrzy łam się w ciemność, która
nas otaczała. – Twoi dziadkowie bardzo się kochali. Ale wiesz co się stało z
Wybrańcem?
–
Zabił go Obi-Wan Kenobi? – spytał.
–
Nie. Ta wersja jest propagandą. Niewiele Jedi zna prawdę. Chcą to zataić.
–
Więc co się z nim stało?
–
Przeszedł na Ciemną Stronę Mocy. Nie zapanował nad emocjami, w skutek czego
prawie że zabił matkę. W pojedynku z Kenobim, na Mustafar, stracił dwie nogi i
lewą rękę. Wówczas został pozbawiony jakichkolwiek kończyn. Poza tym jego ciało
zajęło się ogniem. Ale przeżył, dzięki Imperatorowi. Został cyborgiem,
półczłowiekiem pół maszyną. Stał się bezwzględny. Zabijał dla władzy, a
niekiedy dla przyjemności. Ben, kiedy miałam dziesięć lat, moja matka umarła.
Zabił ją Darth Vader. Zabił ją jej mąż. Potem trafiłam do człowieka zwanego
Bail Organa. Dołączyłam do grupy rebeliantów. Wspólnie mieliśmy zwalczyć
Imperium.
–
Udało wam się.
– Nie, gdyby nie mój brat. Luke przywrócił
pokój w galaktyce (coś mnie
korciło, żeby z dużej napisać XDD).
Przyleciał uratować mnie z rąk Imperialnych. Przywiózł ze sobą Kenobiego
i Hana – pogrążyłam się we wspomnieniach.
–
I tak to się zaczęło. – dokończył.
–
Dokładnie. – spojrzałam mu w oczy. Nie było już to ten sam, niewinny Ben, który
biegał po podwórku i bawił się z kolegami. Teraz stał się dojrzalszy. Bardziej
poważny. Widziałam w jego spojrzeniu chęć ciągłej rywalizacji, chęć bycia kimś
innym. – Posłuchaj mnie teraz uważnie. To cechy, które posiadają tylko
niezwykli ludzie. Ale ci ludzie są także dwa razy bardziej narażeni na pokusę.
Pokusę, jaką jest Ciemna Strona Mocy. Nie daj się oszukać, synku. To droga na
skróty. A ja zawsze będę przy tobie i będę cię wspierać. Pamiętaj o tym. Z
każdym pytaniem przyjdź do mnie.
–
Ufam, ci, mamo.
~~~~~~~~~~***~~~~~~~~~~
Jedziemy z notką na szybko. No więc... Szablon! Super piękny ekstra itp. Dzięki Wika ;)
Yyy... aha. No tak. Ważne info. Mnie nie będzie przez 11 dni, ponieważ obóz :D Więc na żadnym blogu nic się nie pojawi, a potem to też wątpliwa sprawa, ale pożyjemy, zobaczymy... Hm, co jeszcze? Mój mózg nie funkcjonuje prawidłowo po szczepionce (zamiast fasolki kupiłam kukurydzę xD) Więc na błędy też jakoś nie mogę no... Nie wiem gdzie są. A zdjęcia nie mam siły szukać, poza tym dzisiaj tylko o Kylo xd
Dedykuję rozdział:
Emi - ruszyła wreszcie tyłek i wróciła do komentowania ♥♥♥♥♥♥
Kiwi - poprawiła jakąś dziwną interpunkcję i jeszcze coś tam w jakimś tam fragmencie (Tak, sprawdziłam, to ten blog. Nie Imposssible xP Mówiłam, że ze mną dzisiaj coś nie tak?) i w ogóle mi pomaga :*
PS: Nie mam zielonego pojęcia co jest z czcionką :/