wtorek, 9 sierpnia 2016

04. Porwanie



~Rey~
Nie ma to jak zacząć dzień od dobrych wieści…
Tego ranka obudziłam się około dziewiątej, co wyraźnie dało mi do zrozumienia, że zaspałam. Ayala Secura nie będzie zadowolona… Chociaż zwykle nie zdarza mi się spóźniać. Zazwyczaj to ja wyciągam Cherry z łóżka.
– Cherry! – Spojrzałam na łóżko mojej współlokatorki. Jako, ze mieszkałyśmy we dwie, byłyśmy dla siebie jak siostry. Potrafiłam budzić ją w niedelikatny sposób, jak oblewanie lodowatą wodą.  – Obudź się, kuzyneczko. Jest dziewiąta… – spojrzałam na zegarek – siedemnaście.
– Że co… Czemu mnie nie obudziłaś? – Odwróciła się twarzą do mnie. Miała na sobie białą piżamę w zielone serduszka. Jej jasne włosy wyglądały jak po przejściu huraganu, moje zapewne też.
– Pospiesz się – ponagliłam ją i ruszyłam, by się przygotować.

Po kilku minutach byłam gotowa. Założyłam białe spodnie w stylu Jedi z czasów wojen Klonów, niebieską bluzkę i skórzaną kurtkę po moim ojcu. Mimo, że była męska i stara, wyglądem też nie grzeszyła, była dla mnie bardzo cenna. Cherry oczywiście zaczęła robić mi wykład, że mam trening i żebym ubrała się jakoś bardziej stosownie, ale nie chciałam ustąpić.
– Rey. – Spojrzała na mnie wielkimi, niebieskimi oczami. – Zniszczysz ją w ten sposób. Naprawdę tego chcesz? – Dopiero po chwili dotarło do mnie, że mówi o kurtce.
– Och, ty zawsze ze mną wygrywasz. – Westchnęłam i zmieniłam wiatrówkę na Białą bluzę w stylu Andy.
– No, lepiej – stwierdziła – A teraz migiem na trening.

Każdy mój krok odbijał się echem po wielkiej sali do ćwiczeń. Ayali jeszcze nie było, co mnie zastanowiło. Świątynia tętniła życiem, na korytarzach przechadzały się setki nowych adeptów, starszych uczniów i mistrzów. Kilku zagubionych wysuwało głowy zza drzwi do hali treningowej, w której była, ale albo zwiewali bez słowa, albo przepraszali i odchodzili. Dziwne, bo mojej mistrzyni nigdzie nie było widać. Po dwudziestu minutach czekania zaniepokoiłam się. Nikt się mną nie zainteresował, nikt nie przyszedł powiedzieć, że zajęcia są odwołane albo coś. Jakby wszystko było normalnie. Ale po pewnym czasie straciłam cierpliwość i udałam się do Centrum. Było to najpiękniejsze i najważniejsze miejsce na samym czubku budynku Temple II. Obradowali tam najważniejsi mistrzowie. Yoda mówił, że przypominało to mu starą Radę Jedi, tę z czasów Wojen Klonów.
Nie spodziewałam się takiego ruchu w Centrum. Zazwyczaj przybywali tam tylko nieliczni mistrzowie i to bezcelowo. W galaktyce panował pokój, żadne konwersacje nie były potrzebne. Czasy poważnych i groźnych negocjacji się skończyły. Ciemna Strona Mocy zapadła się gdzieś głęboko pod ziemią, nie było żadnych negatywnych wieści. Ale dzisiaj wszystkie dwanaście miejsc (chociaż jedna rzecz związana tradycją) było zajęte. Ketoo Shari, jeden z najważniejszych rycerzy Jedi, uwielbiany przez dziewczyny wysoki blondyn z głęboko niebieskimi oczami, rangi piątej, stał przy swoim mistrzu Yello’u Trekku. Miny „nowej rady Jedi” były poważne i zaniepokojone.
Stanęłam w drzwiach i zarumieniłam się. Spojrzałam ukradkiem na  mojego ojca, ale nie wyglądał na złego. Nie mogłam z siebie wydobyć dźwięku, ale w końcu zdobyłam się na marne „Przepraszam…”.
– Bo ja tylko chciałam spytać… – Ich miny mówiły, że oczekują kontynuacji – Właściwie to szukałam mistrzyni Secury.
Yoda mruknął cicho pod nosem. W oczach członków rady widziałam strach, smutek i determinację. Czyli oni też nie widzieli, gdzie jest Ayala… W mojej głowie zaczęła formować się bardzo nieprzyjemna teoria. Wręcz straszna teoria. Spojrzałam przerażonym wzrokiem na Generalnego Mistrza.
– Czy ona…
– Nie. Ale nie wiemy, gdzie się podziała. – Przerwał mi Floo. S przerażeniem przyjęłam do wiadomości, że moja mistrzyni zaginęła.
– Ale to przecież… To mistrzyni! Sztuką jest porwać padawana, a co dopiero…
– Wiemy, ale nie możemy panikować. Secura była dobrą mistrzynią, jeszcze z czasów Wojen Klonów. Na pewno sobie poradzi. – Powiedziała Reneeh Gangres.
– Więc… sugerujesz, żebyśmy ją od tak zostawili? – Odezwała się Ahsoka Tano. – Byłam padawanem w czasach wojen klonów. Tamte czasy nie dają nam nic innego, jak ból. To, że była wtedy Mistrzynią, nie oznacza, że jest jej łatwiej.
Gagres popatrzyła z ukosa na Togrutankę, po czym zwróciła się do mnie.
– Rey. Zobaczysz, ona sama wróci. Nie możemy naraża innych ludzi. Darujmy sobie poszukiwania.
– Skoro uważasz, że jest taka silna, czemu ją porwano? – zwróciłam się do Yody – Mistrzu, nie chcę się wtrącać, ale to może pociągnąć za sobą kolejne niebezpieczeństwa. Nie możemy siedzieć w miejscu. Poza tym ktoś, kto zdołał uprowadzić Ayalę Securę musi być potężny.
– A dlaczego twierdzisz, że została porwana? – spytał Kei Floo.
– Po prostu myślę logicznie. Czy taka porządna mistrzyni mogłaby sama uciec, odejść? – Nie powinnam w ten sposób zwracać się do Rady, ale nie mogłam wytrzymać. Co jak co, ale to zdarzenie było podejrzane.
– Rey, nie zostawimy tego obojętnie. Ale nie możemy działać pochopnie – powiedział mój ojciec. Wiedziałam, że powinnam go posłuchać. Ale coś nie dawało mi spokoju.
– Muszę już iść. – Ukłoniłam się pseudo radzie i odeszłam. Pobiegłam prosto do Cherry.
~Cherry~
Szłam właśnie na trening, gdy wpadła na mnie Rey. Wyglądała, jakby przed chwilą usłyszała swój wyrok śmierci.
– Cherry! Mistrzyni Ayala zniknęła! Musiało dojść do porwania! Musisz mi pomóc!
Jej słowa dotarły do mnie z opóźnieniem. Ale Skywalker nie czekała, pognała prosto do wyjścia, ciągnąc mnie za sobą. Po drodze opowiedziała mi szczegóły i swój plan. Na dodatek wpadłyśmy na Leona, który również został wciągnięty w plan Rey.
– Ale to szaleństwo! Jak niby…
– Czekaj… – Przerwała swojemu bratu nastolatka. Podniosła z ziemi połowę rączki od miecza świetlnego, który należał… do mistrzyni Secury. – Musiała pójść tędy! – wskazała na drzwi w prawym skrzydle – Za mną! Może ją dogonimy!
– Że co?! – zaprotestowałam – Nie ma mowy!
Ale ona nie słuchała. Wsiadła w najbliżej stojący X-wing i odpaliła silniki. Wsiedliśmy z Leonem na tylne siedzenia.
– Rey, robisz ogromny błąd. Zastanów się. – próbował Skywalker – Co powie ojciec?
– A co powiedziała by Ayala, gdyby usłyszała, że rada nie ma ochoty jej uratować? Koniec gadania, chodźcie. – Spojrzała nam w oczy – Tu nie chodzi o to, że mam coś z głową. Po prostu to jest obowiązek Jedi.
Z tym stwierdzeniem nie mogliśmy się sprzeczać.
– No dobra. Ustaw kurs.

 ~~~~~~~~~~***~~~~~~~~~~
nie mam pomysłu na notkę ;/
Rozzdział dziwny.
dedyk for Olga. Bajo xd

7 komentarzy:

  1. Fajny rozdział.
    Ja sobie czytam a na około siedzą ludzie. Dziwnie tak. I nadal umieram i chcę czekoladę i sok brzoskwiniowy. Uzależniłam się.
    Aalye porwali? Nie pozwalam, to też moja mistrzyni! Zabić tego co ją porwał! I nadal chcę sok!
    I mam wenę na pisanie, ale na komórce mi się nie chce. Oby mi wena do jutra i pojutrza została to będzie u mnie rozdział.
    Czekam nn.
    NMBZT!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ty nadal siedzisz za granicą czy jak? Bo wie nie łapię i mam pomysł. Odezwij się xd

      Usuń
    2. Teraz już nie. Ale wtedy siedziałam w wifiroomie i ludzie inni też byli i nie mogłam reagować jak normalnie przy czytaniu (niekontrolowane śmiechy, wrzaski itp.) więc było dziwnie.

      Usuń
  2. O fajnie. Rey, Ashoka ... Przeczytałam dwa razy. Czekam na więcej. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ^^ ja do Ciebie dzisiaj wieczorem wpadnę, jak nie zapomnę xd A co do następnego rozdziału... hm, wezmę się za niego, ale mam jeszcze 2 blogi do ogarnięcia ^^ jak pójdzie dobrze rozdział będzie za 3-4 dni :D
      Pozdrawiam

      Usuń
  3. Jestem. Magda, zmień czcionkę bo ta jest głupia :* Emi, ty żyjesz! ja mam ochotę na rosół. Dzięki za dedyk. Moim zdaniem powinnaś pisać dłuższe notki bo masz je fajne. Ja lecę bo Vanessa do mnie piszę. O zdj Kai'a w spódniczce XD Paa
    Mamusia
    Synek piszesz lepiej od mamusi
    NMBZT

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zmienić czcionkę... hm, wątpię że to dobry pomysł, jak to zrobię to wszystko zwariuje.
      Dzięki, ale Ci też idzie dobrze ^^

      Usuń