poniedziałek, 26 września 2016

06. Coś niezwykłego...




~Olivia~
– Na lotnisko dotarła Mistrzyni Kero-Delyas. – Zakomunikował mi robot, wchodząc do pokoju.  W odpowiedzi pokiwałam głową, wyłączając datapad. Cały dzień czekałam sama w pokoju, podczas gdy moje dwie współlokatorki trenowały w najlepsze. Właściwie to nawet ich nie znałam, ponieważ przyjechałam tu dwa dni temu. Ale nie odczuwam potrzeby kontaktowania się z innymi ludźmi, jestem samowystarczalna. Dziwnym sposobem, gdy tylko zaczynam mówić, wszyscy sobie idą.
Potrząsnęłam głową, podnosząc się z łóżka i odgarniając wszystko myśli na bok. Wreszcie będę miała co robić… Chociaż studiowanie struktury powierzchni Temple II nie było nudnym zajęciem. Uwielbiałam architekturę, obliczenia i wszystko, co dało się wyjaśnić. Może dlatego czasami moja mistrzyni mówiła, że powinnam uwierzyć bardziej w Moc, która mnie otacza. Istnienia Mocy nie da się wyjaśnić… A przynajmniej nikt tego jeszcze nie zrobił. Chciałabym być pierwsza.
Szłam korytarzem, bujając w chmurach. Wymijając większość padawanów i adeptów, którzy włóczyli się po moim piętrze i nie tylko, dotarłam w końcu do lądowiska. Tam zachowałam się zupełnie proceduralnie, jak na Jedi. Skłoniłam się nisko Kero-Delyas, która szła powolnym krokiem do Temle II. Dla niej praca tutaj była równie niezwykła, jak dla mnie.
– Padawanie. Dobrze cię widzieć. – Uśmiechnęła się lekko Dathomiranka – Spotkałaś się już z Radą?
– Właściwie… to… Nie bardzo.
Na moje szczęście zadzwonił alarm. Na lądowisku właśnie parkował nie-miejący-tu-parkować statek. Po chwili ze środka wyszła… Aayla Secura, wraz z tym Leonem, który wtedy doprowadził mnie do pokoju, Rey Skywalker oraz jakąś blondynką.
– Misja powiodła się! – Wykrzyknęła Secura, ale nie zabrzmiało to dość optymistycznie, jak na mój gust. Mimo to rozległy się huczne brawa, a następnie ekipa medyczna zajęła się Twi’leanką, która podczas wygłaszania radosnej mowy o zadowalającym rezultacie nieco podupadła na zdrowiu.
Przyjrzałam się uważnie padawanom, którzy właśnie tu wylądowali. Wyglądali na przerażonych.
– Też mnie to zastanawia. – Koło mnie pojawiła się Kero-Delyas, idealnie wpasowując się w moje myśli.
– Myślisz, że spotkało ich coś strasznego?
– Ty możesz się tego dowiedzieć. W końcu to osoby z twojego rocznika. A poza tym… Skywalkerów zna cała świątynia. Ale teraz nie zaprzątaj sobie tym głowy. – powiedziała – Idź przyszykować się na trening.
Skłoniłam się i pobiegłam się przebrać. Moa głowa mogła w każdej chwili pęknąć, przepełniona pytaniami. Nienawidziłam czegoś nie wiedzieć. Co, jeśli wpadnie mi do głowy rozwiązanie problemu? Kto coś wymyśli, jeśli nie ja?
Uspokoiłam się. Właśnie takiego myślenia wyrzekają się Jedi, moja droga – zabrzmiał w mojej głowie głos Kero. Starałam się bardzo, ale nie umiałam pokonać swojej największej wady. Ale co poradzę, że mam takie nieodparte wrażenie?
Dobrze. Póki co powinnam zająć się sobą. Miałam na sobie błękitny strój treningowy Jedi. Włosy związałam z tyłu głowy, a do ręki wzięłam mój miecz świetlny. Uwielbiałam go. Dawał mi poczucie bezpieczeństwa, poczucie własnej wartości. Miecz to przedłużenie ręki. Byłam z siebie dumna, ponieważ stworzyłam go w wieku jedenastu lat. Błękitna klinga przecięła powietrze przede mną.
W tej chwili usłyszałam śmiechy. Moje współlokatorki wracały z treningu. Po chwili do pokoju zajrzała blondynka o piwnych oczach. Koło niej pojawiła się niebiesko-skóra Twi’leanka o wielkich, głęboko niebieskich oczach. Obie spojrzały na mnie ze zdziwieniem, jakby dopiero co zauważyły, że mają współlokatorkę.
– Cześć, jestem Odda Si. – Odezwała się niebieska, podając mi rękę. Odwzajemniłam gest, nadal nic nie mówiąc. Ta druga spojrzała na mnie nieco zaskoczona, również się przedstawiając.
– Celia Tune – wymamrotała.
– Olivia Nightshadow. – Uśmiechnęłam się lekko.
Dobra, formułka odklepana. Miałam nadzieję, że będzie dobrze. Nie miałam za bardzo talentu w zawieraniu nowych znajomości. Wolałam zaufać sobie i skupić się na mnie. Wyszłam szybko z apartamentu, kierując się do Sali ćwiczebnej numer sto dwadzieścia. Zanurzyła się w mocy, szukając odpowiedniego numerku. Chyba drugi raz nie będzie pytać Skywalkerów o drogę.
Ech, jak nie na nich, to na kogoś innego.

~Rey~
Po powrocie do Temple II położyłam się do łóżka. Mistrzyni Secura miała się w miarę dobrze; Leo przyniósł mi herbatkę. Okazało się, że potrafił być w miarę znośny, kiedy się martwił. Niedługo przyszła też moja matka, która cieszyła się mianem Sekretarza Świątyni Jedi.
– Bardzo źle się czujesz? – spytała, jakbym była zwyczajnym dzieckiem z podwórka. Traktowano mnie nie jak Jedi, tylko jak zwykłą mieszkankę Naboo.
– Nie, po prostu… Trochę jestem wstrząśnięta. – W mojej głowie siedziały obrazy Ramonai i jej zakrwawionej twarzy. Czy to podchodziło pod horror? Zapewne. Ale za nic nie pasowało do tamtej fabryki. Widziałam maszyny, widziałam roboty i inne takie, ale nie… wapiry! Czu czymkolwiek była tamta dziewczyna.
Tu zrobiłam błąd. Zapomniałam, jak wielkie są umiejętności czytania z Mocy mojej Matki. Mara od razu dowiedziała się wszystkiego, o czym myślałam.
Przeklęłam swoją głupotę. Nikomu nie miałam mówić…
– Strach, Rey. Strach cię zjada. Uspokój się. Moc, poczuj ją… – Mówiła teraz całkiem poważnie, patrząc mi w oczy. Próbowałam iść za jej radami. Wiedziałam, że Wszechpotężna Siła mnie otacza (Nie, Olga, nie matka Mocy Bożenka xD). Uspokoiłam się. I wtedy poczułam, że coś się stało.

~Ben~
Siedziałem samotnie na jednej z ławek w Świątyni. Moje oczy rejestrowały piękne krajobrazy Naboo za szklaną szybą. Wpatrywałem się w ptaki, trawy i drzewa. Ten obraz był taki niewinny. Ciekawe, jak to być takim ptakiem. Może powinienem odlecieć jak on? Samotny, wolny…
Moje uszy wsłuchiwały się w wszechobecną ciszę. Korytarze Temple II były puste. Cały NZJ udał się na lekcje. Młodziki na swoje praktyki, starsi na wykłady. Doświadczeni na swoje indywidualne treningi ze specjalistami, padawani z mistrzami także ćwiczyli. Mój mistrz był przecież moją rodziną. Nie mógł mnie zrozumieć tak, jak obcy.
Moje płuca rejestrowały świeże powietrze. Lasy i pola Naboo wprost przepełnione były takimi cudnymi krajobrazami. Czuło się pewnego rodzaju żal, patrząc na to wszystko. To było niekontrolowane uczucie chęci zrobienia czegoś więcej, niż inni.
Moja dusza czuła obecność Mocy. Moc była jedna, wszechobecna. Ta potęga przepływała przez budynek, otoczenie i planetę. Ale nie rozmiar i sława czyniły Temple II tak potężną. Była ona niesamowicie przesiąknięta Mocą. Siłą, zdolną zdziałać wszystko.
Poczułem ucisk w żołądku. Coś był nie tak. Wczuwając się w Moc, błądziłem po myślach.
Po chwili coś się stało. Coś niezwykłego.

~~~~~(***)~~~~~~
Nie ma to jak opublikować bez notki xDD
Hejo. Wiem, że długo mnie nie było, ale cóż. Mimo, że jako tako idzie mi w tej mojej ukochanej placówce oświatowej, to jednak czasu trochę zabiera. Na dodatek jest Muzyczna xD Ale, heloł. Mam nadzieję, że w miarę to mi wyszło. 

Dedyk dla... hm... 

Emily - wyłaź mi stamtąd, heloł, gdzie cię wcięło?!
Olgi - bo tak.

NMBZW <3

5 komentarzy:

  1. Jej, doczekałam się. ^^
    I w końcu Ben. W sumie to nie wiem co napisać oprócz tego, że mi się podoba. ♡♡
    I oczywiście czekam na next. :-)
    Poza tym mój mózg nie funkcjonuje prawidłowo, bo "uczę się" fizyki, której kompletnie nie czaję więc przeczytanie tego posta to ukojenie na mój obolały mózg XD Jednocześnie oglądam "Królową Nocy" polecam. A i jestem załamana, bo zepsuł mi się komputer i nie mam jak napisać posta na bloga. Dlaczego?? :'(
    Dobra spadam, a na piratów wpadnę jutro.
    NMBZT!! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sorka, że większość koma to moje trudne sprawy, ale no nie wiem co napisać o rozdziale, oprócz tego, że jest super. :-) :-)
      I o co chodzi z Bożenką?? :-)

      Usuń
    2. Olga i ja kiedyś szukałysmy imion w jakiejś tam książce, i wyszło, że Bożenka... to postanowiłam z niej zrobić matkę Mocy :)
      I nie szkodzi, że komentarz "trudnosprawowy", ważne, że jest :D
      NMBZT!
      PS: Ja tam fizykę lubię, mimo, że jestem humanistką 😊

      Usuń
    3. Magda, fizyka w pierwszej klasie jest bardzo łatwa. Trzecia gimnazjum to kompletnie inna bajka. :)

      Usuń
  2. Dzięki za dedyk, rozdział super. Jakoś tu dotarłam.
    Twoje niektóre sformułowania mnie rozwalają. Już ci to chyba mówiłam.
    A jutro jest dzień tabliczki mnożenia i będzie fajnie, bo cała nasza klasa sprawdza testy.
    Czekam na next.
    NMBZT!!!

    OdpowiedzUsuń