poniedziałek, 5 września 2016

One-shot "Koniec wakacji, czyli jakby wyglądał dzień kawałów w Świątyni Jedi" część #1



Witam Was z notką na początku! Tak, wiem, nigdy tego nie robiłam. Ale tym razem chcę uprzedzić, że ten shot posiada ogromne pokłady braku normalności i czytacie na własną odpowiedzialność. Od razu informuję, że akcja dzieje się w czasie bliżej nieokreślonym, gdzie Ben akurat jest szczęśliwy. Jako, że właśnie zaczęła się szkoła (chlip, chlip), postanowiłam dać coś na rozweselenie. Wiem, że dawno tu nic nie było, ale przynajmniej to jest dłuższe. Dzień Kawałów chyba nie istnieje na prawdę, chociaż nie jestem pewna. Do tego czegoś nie dodam muzyki, bo nie ma chyba takiej, która pasuje. Poza tym... No cóż, nie wiem, kiedy kolejna część. Zaczął się nowy rok szkolny, co dl mnie oznacza duuuuuuużo zajęć, ale postaram się nie wymiękać i pisać dalej (w miarę w terminie, oczywiście :D). Więc... zapraszam!

___________________________________
 
Rey po raz kolejny obudziła się z twarzą całą w cieście truskawkowym.
– LEO! – Wydarła się, po czym pognała do pokoju brata. Niestety nie zastała go tam. Zapewne teraz biegał po świątyni z Watsonem i Benem, robiąc wszystkim głupie kawały. No tak, dziś dzień kawałów, ostatni dzień wakacji. Co prawda wakacje trwały jeden miesiąc, i treningi były w każdą sobotę, ale i tak to był wielki odpoczynek.
– Cherry! – Skywalker potrząsnęła jeszcze śpiącą dziewczynę, której włosy były posplatane w najbrzydsze warkoczyki, jakie kiedykolwiek widziała. – Dzisiaj dzień kawałów, wstawaj! Trzeba się odgryźć chłopakom!
Blondynka potarła oczy i przeciągnęła się.
– Co… EJ! CO JA MAM NA GŁOWIE?! – Zerwała się i zabrała za rozczesywanie, a Rey tymczasem zaczęła obmyślać plan. Chwyciła kartkę papieru i spisała wszystkie kawały, jakie spróbują zrobić.
– No to gotowe, zobacz. – powiedziała Skywalker, gdy Solo wyszła z łazienki już gotowa.
– No, no. Widać wprawę – zaśmiała się. – Od czego zaczynamy?
– Najpierw znajdziemy Andy. Znając życie ona już wstała i biega po Temple II. – Na twarz dziewczyny wstąpił złośliwy uśmieszek.

Andy właśnie uciekała w pośpiechu z komnaty dyrektora Kei’a Floo. Po podłożeniu tam łajnobomb i natknięciu się na Bena stwierdziła, że nie ma na co czekać, bo zaraz wpadnie we własną pułapkę.
– Ej, co zrobiłaś Floo? – spytał starszy w biegu.
– Zaraz sam się przekonasz. – zaśmiała się, spoglądając na twarz brata. Nawet nie zauważyła, że na kogoś wpadła. A konkretniej na Olivię Nightshadow, jej „podopieczną”. – Och…
– Co tu się dzieje? – spytała dziewczyna, spoglądając a zdyszane rodzeństwo.
– Uciekaj. – powiedzieli jednocześnie, ciągnąc dziewczynę za sobą.
Chwilę potem cały korytarz wybuchnął. Wokół rozniósł się niezbyt przyjemny zapach łajna Huttów.
– Co to…
–Dzień kawałów. Najgorszy i zarazem najlepszy dzień w całym roku. Mówię ci, możesz robić co ci się podoba. Nie mieliście takiego w Domu?
– Jasne, że mieliśmy, ale sztuką jest siła podstępu. – Uśmiechnęła się, natychmiast odbiegając od rodzeństwa. Zanim się zorientowali, byli cali oblepieni łajnem Huttów.
– Miłego dnia kawałów, ja spadam! – Zaśmiała się Olivia, zostawiając zszokowane i niezbyt przyjemnie pachnące rodzeństwo Solo.

Mroczny Lord otworzył oczy, jak każdego dnia, gdy dzwonił budzik. Ale tym razem było inaczej. Zamiast krzyków umierających, które były doskonałym rozpoczęciem dnia, usłyszał wesołą pioseneczkę dla dzieci.
– „Witaj, witaj! Czas rozpocząć dzień! Wesoło słonko świeci, już mama ze śniadankiem czeka!” – Darło się radyjko.
– Zamknij się! – Mężczyzna zgniótł budzik, po czym wstał z łóżka. A tu przeżył kolejny dramat – zamiast swoich ciężkich butów jego stopy znalazły się w różowych kapciach w króliczki. Warknął, o po czym wstał i rzucił kapciuszkami o ścianę. Co się dzisiaj działo?
Tak naprawdę wcale by do tego nie doszło, ponieważ Lordowie Ren nie obchodzą Dnia Kawałów. Nie mają wakacji, więc taki dzień byłby bez sensu.
Ale jako, że łajnobomby Andy miały w sobie również substancje odurzające, Kei Floo wsiadł w jakikolwiek statek i poleciał na przypadkową planetę.
Postanowił pobawić się z tubylcami, podkładając im niesamowite prezenty z garderoby swojego wuja Krakona Floo.
Tymczasem Lord Ciemności zjadł śniadanie, które składało się z płatków miodowych i mleka w szklance (No bo kto powiedział, że Źli Lordowie nie mogą jeść płatków na śniadanie bądź że mają nietolerancję laktozy?).  Następnie wysłał jeden ze swoich tajnych oddziałów, aby odszukał żartownisia.

– Ech, coś ty zrobiła? No brawo po prostu… – Marudziła Rey pod nosem, przyglądając się hologramowi Kei’a Floo, który biegał po jakichś tunelach podziemnych. Niemniej jednak wyposażenie tych korytarzy było imponujące.
– Gdzie on może być? – zastanawiał się Ki Adi. „Rada” Jedi, jeśli można to tak nazwać, zebrała się by przyjrzeć się dziwnym raportom dyrektora akademii Jedi. Od rana słuch po nim zaginął, a Stowarzyszenie Akademii jedi potrzebowało omówienia spraw z Dyrektorem całej inwestycji. Przeważnie Rycerze Pokoju nie mieszali się w sprawy państwowe, ale nie można było ukryć że z Kei’a żaden Jedi. Był on dyplomatą, wysokiej rangi politykiem, więc ingerował w sprawy stolicy i królestwa Naboo.
– Mistrz musiał zostać czymś odurzony. – stwierdziła mistrzyni Ahsoka Tano.
– Ciekawe czym… – Rey spojrzała wymownie w niebo. Nie mogła mimo wszystko oskarżyć przyjaciółki.
Ben bił się z myślami. Wiedział, że Rada kogoś podejrzewa i że chce wyłonić złoczyńcę.
– To Olivia Nightshadow, Mistrzyni. Wysadziła także mnie i Andy, widziałem to. Dzień Kawałów robi się coraz bardziej…
– Co ty wygadujesz, Ben?! – oburzyła się czternastolatka, ale po chwili się opamiętała. Musiała to odkręcić. Jej brat czasem doprowadzał ją do szału. – Ona uciekała razem z nami, rada znajdzie prawdziwego złoczyńcę. Musiało ci się pomylić. – Miała ochotę dodać „Bo czasami masz naprawdę nierówno pod sufitem”, ale się powstrzymała. Nie tutaj.
– Dobrze więc, misję ratunkową wyślemy na planetę tą. – odezwał się Yoda. – Mistrzyni Tano, zabierz swojego padawana i udajcie się tam na misję.
– Przepraszam, mój Mistrzu, mogę również jechać? Proszę, potrzebuję chyba takich misji, aby się kształcić. – naciągała.
– Tobie spokoju i medytacji trzeba, Andy. – Zmarszczył brwi, mrucząc pod nosem. – Wyślemy padawana Cherry. – Zwrócił się do Shaak Ti. – Z nimi pojedziesz. Aayla Secura także, zabierając Rey.
– Dobrze, Mistrzu. – Ukłonili się równo i ruszyli do statków, aby lecieć w kierunku, w którym zlokalizowano Dyrektora.

Oddział maszyn ruszył w stronę Dyrektora Floo, który rozpaczliwie próbował przegryźć metalową płytę. Nie bardzo się przejął oddziałem, który właśnie zmierzał ku niemu. Wolał się pobawić w berka z tymi śmiesznymi stworzonkami.
– Ej, ty, wstawaj! Chodź ze mną! – Powiedział pierwszy robot metalicznym głosem.
– Miga ci czerwony przycisk! – powiedział. Zanim droid zdążył zareagować, Kei wcisnął świecący guziczek. Po chwili robot uległ autodestrukcji, a cały oddział razem z nim. A Dyrektor? Przez przypadek trafił do zsypu na śmieci, tym samym podświadomie ratując sobie życie.

– R2, nastaw kurs na lokalizację dyrektora Floo. – powiedziała Rey, podłączając swój komunikator do systemu statku.
– Biip, blop blup pip! – odpowiedział robot.
– Świetnie, kurs na Dantooine. – Włączyła holoprojektor, po czym zdała relację radzie. – Mistrzu Yoda, słyszysz mnie? R2-D2 ustalił, że mistrz Kei znajduje się na planecie Dnatooine. Udamy się tam i zbadamy sprawę.
– Mmm… źle się stało. Musisz z mistrzyniami skontaktować się.  Działać samej ci nie wolno, straszne rzeczy się wtedy mogą spełnić.
– Jak sobie życzysz. – Skinęła głową, po czym nawiązała połączenie z pozostałymi uczestnikami misji.
– Leo, słyszysz mnie? Musimy przyjąć pozycje, układamy się w szwadron. Przygotuj się do skoku w nadprzestrzeń, lecimy na Dantooine.
– Przyjąłem – odparł, po czym zawiadomił Ahsokę Tano i Aaylę Securę. - Powodzenia, siostrzyczko.
– Sam sobie życz powodzenia, ja w przeciwieństwie do ciebie coś robię. – odgryzła się.
– Możecie przestać? Mamy misję do wykonania. Cherry, odbiór. – Usłyszeli głos Shaak Ti.
– Jestem, mistrzyni. Kurs 50:232. Dantooine.
Po jakichś pięciu minutach byli wreszcie gotowi do skoku, co uczynili piętnaście sekund później.
Leo przyglądał się temu, co było wokół niego. Gwiazdy, które znikały, zanim jeszcze zdążył się im przyjrzeć. Niebo. Kosmos, nieskończona próżnia. Zastanawiał się, co by było, gdyby nie istniała możliwość przemieszczania się z planety na planetę. Ludzie żyliby na jednej z nich, Togrutanie na drugiej, Twi’lekowie na trzeciej, Dathomiranie na jeszcze innej… Byłoby strasznie. Pomyślał o czasach wojen klonów. Co by było, gdyby się wtedy urodził? Na pewno walczyłby za wolność galaktyki. Byłby idealnym Jedi.
– Leo, jesteś tam? – Z głośniczka wydobywał się głos Tano.
– Tak, mistrzyni. – odparł, nieco się rumieniąc. Co mu teraz przyszło do głowy, żeby się bawić w rozmyślanie o klonach?

– Jesteśmy na miejscu, powtarzam: jesteśmy na miejscu. – Zakomunikowała mistrzyni Shaak, łącząc się z centrum NZJ.
– Przyjęliśmy. Życzymy powodzenia. – Odpowiedział mistrz Luke Skywalker, marszcząc brwi. Martwił się o swoje dzieci. Rey i Leo po raz pierwszy polecieli na misję, która była aż tak oddalona od Naboo. Dnatooine była spokojną (na pozór) planetą, położoną na zewnętrznych rubieżach. Niewiele istot zamieszkiwały tamte rejony. Mimo to Luke czuł pewien niepokój.

Ahsoka rozejrzała się wokoło. Widoki były niesamowite: delikatne strumyczki, trawiaste wzgórza, cudne łąki. Wokół roznosił się zapach sielankowego spokoju. Ale coś było nie tak… wiedziała to. Czuła w Mocy.
– To miejsce jest cudowne. – stwierdziła Cherry, napawając się atmosferą totalnego spokoju.
– Coś tu jest nie w porządku… – mruknęła Aayla, ruszając nieco do przodu.
– Zgodzę się z tym. – Stara Togrutanka Ti zmrużyła oczy. Nadal była w świetnej formie i wyglądała nieźle, ale nie było już w niej tyle entuzjazmu, co kiedyś.
– Hm… – Ahsoka stanęła na kawałku trawy niedaleko. – Tutaj coś jest.
–Trawa. – powiedział Leo. Ale jego mistrzyni puściła tę kąśliwą uwagę mimo uszu. Zaczęła wycinać dziurę w ziemi. Po chwili zielone ostrze  znów schowało się w rękojeści, a Tano Mocą przerzuciła wycięty kawałek porośla na bok.
– No i mamy „tajną bazę”. – Zmrużyła oczy, przyglądając się temu, co było pod powierzchnią ziemi.
– Kei, Floo, nadchodzimy! – Zakrzyknęła Rey, spoglądając w dół.

~~~~~~~~~~
Błędy są, to wiem, ale nie umiem ich wyłapać. Miało to wyjść nieco inaczej, ale cóż... Mnie się jako tako podoba. Może być xD Ogólnie zaczęła się szkoła, mój mózg jeszcze tego nie akceptuje. mam ochotę walnąć się na łóżko i spać do rana xd Wiem, że nieco zaniedbałam tego mojego bloga *przytula bloga* ale go kocham i byłby samotny... Beze mnie. A ja bez niego. Tka moja mała miłość do wszystkich kochanych blogów. (Dobra, dość tego słodzenia). Jak tam Wasze życie? Moje na razie do niczego, padam na twarz. To poniedziałek, a jutro już mam osiem lekcji (I to tak pod rząd: Matematyka, fizyka, polski, chemia, biologia, geografia).

Dobra koniec. Dedykuję to coś Kiwi, i gratuluję wycierania Bariss oczu Ahsoki XDD ♥

5 komentarzy:

  1. One Shot super, mój mózg już nic nie ogarnia, mam dość. Nie wiem kto układał mi plan lekcji, ale wtorek to najgorszy dzień świata. Chociaż jeszcze zobaczę co będzie w środę.
    Dlaczego wakacje się już skończyły??? Ja się nie wyspałam!!! (bo wcale nie chodziłam spać po północy, wcale) Ale ja nie chcę szkoły.
    Dzień kawałów, fajne to. A Madzia naczytała się HP i ma łajnobomby.
    Czekam na rozdział.
    NMBZT!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie! Po prostu przeczytałam to gdzieś chyba u Soni, i jakoś mi się wbiło do łba. Tyle.

      Usuń
  2. Acha Magda już widzę tego Sitha jedzącego płatki z mlekiem ...
    Nie no tak na serio to super i zawsze czekam na coś nowego. XD
    Mam nadzieję, że wena wróci i zachwycisz nas jak zwykle supi rozdziałem. :-) ♥♥
    Na piratach jeszcze skomentuję muszę sb na spokojnie przeczytać chociaż u mnie odkąd szkoła to kiepsko z czasem, ale nie zostawię tego. :-)
    To ja narazie się żegnam. Niech Moc będzie z Tobą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za tak motywujący komentarz! Każdy taki motywuje mnie do dalszego pisania :))
      NMBZT! :*

      Usuń
  3. Przybyłam... w spódnicy XD Sobota, wrzesień i 28 stopni. O, przeciwności losu, czemu ty taka jesteś? Jak się szkoła zaczęła, to trzeba się kisić, nie? Zwłaszcza, że u nas w matematycznej nie ma rolet... omg .__.
    Na Ci ta kropka w dialogu?
    Wszystko spoko, ale szybkie tempo narzuciłaś.
    Za krótkie opisy masz mocną 6 bo naprawdę się poprawiłaś :D
    Niech Moc będzie z Tobą! :*

    Pasztecik ^.^

    OdpowiedzUsuń